Czas rodziców małego dziecka pełen jest wyzwań.
Z jednej strony wiele się dzieje i rzeczywiście można odnieść wrażenie, że na nic nigdy nie ma czasu. Potrzeby małego dziecka nie mogą zwykle czekać, a ich zaspokajanie pochłania znakomitą większość rodzicielskiego czasu. Na jakiś czas trzeba zmienić nawyki „sprzed pojawienia się dziecka”. Oznaczać to może zarówno próby rozciągania czasu i wielozadaniowe wykonywanie tych wszystkich działań, które wydają nam się niezbędne, jak i odkładanie wielu własnych aktywności na później z nadzieją, że kiedyś to później nadejdzie. Bywa jednak, że dni podobne są jeden do drugiego, wykonywane czynności niekoniecznie ekscytujące, a czas się nieznośnie dłuży.
W dodatku ostatnie miesiące i okoliczności związane z pandemią wirusa COVID-19 przyniosły tak wiele zmian, w tym także w odbiorze czasu i możliwościach jego spędzania, utrudniając jeszcze i tak niełatwe wyzwania rodzicielskiego czasu. W związku z zagrożeniami i obostrzeniami wielu rodziców niepokoi się o zdrowie i życie, a także byt własny i osób bliskich. Często nie może już w takim stopniu jak wcześniej korzystać ze wsparcia innych osób i instytucji w opiece nad dzieckiem, nie może utrzymywać kontaktów społecznych w taki sposób, jak wcześniej, nie może też używać przestrzeni społecznej tak, jak wcześniej. To oczywiście bardzo frustrująca sytuacja.
Rodzicowi jednak zmagania z frustracją nie są obce, więc po chwilowym zniechęceniu bywa, że zaczyna szukać kreatywnych rozwiązań pojawiających się trudności. Warto, aby ich podstawą było rozpoznawanie i uwzględnianie potrzeb zarówno dziecka, jak i własnych.
Dzieciom inaczej płynie czas. Doskonale opisuje to Danuta Wawiłow w wierszu pt. „Szybko”:
Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!
Na nic nigdy nie ma czasu?
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
cały dzień się w wannie chlapać
i motyle żółte łapać
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle…
Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno?
A zatem najtrudniejszym wyzwaniem jest łączenie dwóch różnych sposobów doświadczania czasu – dziecięcego i dorosłego. Czasem udaje się to naturalnie – kiedy razem z dzieckiem czerpiemy przyjemność ze wspólnych aktywności, kiedy z zachwytem przyglądamy się temu, co dziecko robi, kiedy spokojnie przyjmujemy to, co się w danej chwili dzieje. Czasem nie jest to takie proste – gdy spieszymy się, a dziecko zupełnie nie lub odwrotnie – chcemy pozostać przy jakiejś czynności, a dziecko ją przerywa (dzieci też czasem się spieszą do innych zajęć 😊).
Pomóc w tej synchronizacji mogą dwie rzeczy: dobrze skonstruowany plan dnia oraz… elastyczność.
Warto, aby plan dnia zawierał wszystkie te czynności, które są niezbędne do zaspokojenia podstawowych potrzeb zarówno dziecka, jak i rodzica, takich jak sen, jedzenie, toaleta, kąpiel, ale i wspólne przytulanie, zabawa, spacer, kontakty z innymi ludźmi, praca, aktywność własna itp. Plan może być w dwóch wersjach – rysunkowej dla dziecka i pisanej dla rodzica. Dla każdej z czynności trzeba realistycznie oszacować czas, pamiętając o tym, że dziecięca aktywność pulsuje w trochę innym rytmie – zmiany działanie/ odpoczynek potrzebne są częściej. I koniecznie trzeba zostawić trochę czasu wolnego – na to wszystko, co chciałoby się robić wolno oraz na to, co się niespodziewanie może przydarzyć. Tu właśnie niezbędna okazuje się elastyczność, która nie musi oznaczać chaosu, a może być po prostu spokojnym przyjmowaniem tego, że pewne sprawy toczą się w swoim tempie i na swój sposób – inaczej, niż przewidywaliśmy.
Dzięki temu czas z małym dzieckiem nawet w czasie pandemii może być dużo łatwiejszy.